Menu Zamknij

Dziecko w kasku i bez. Ta scena z urlopu mnie prześladuje.

Właśnie tak. Podczas urlopu nad morzem widziałam mamę, która młodszemu dziecku założyła kask, a starsze puściła bez żadnej ochrony. Zrobiło mi się ciężko na sercu, bo już za chwilę, od 2026 roku, prawo będzie wymagać od nas tego, co serce nakazuje nam już dziś.

To, co wydarzyło się na nadmorskiej ścieżce, to miniatura problemu, z którym spotykam się na co dzień w biznesie. Często w spółkach komandytowych jeden wspólnik ma plan i zabezpiecza kluczowe aspekty działalności, podczas gdy drugi zakłada, że „jakoś to będzie”. Ktoś dba o stabilność, ktoś inny podchodzi do ryzyka z beztroskim optymizmem.

Znamy to z autopsji. Wspólny cel, wspólne zyski, ale w razie kryzysu, to luki w zabezpieczeniach stają się realnym zagrożeniem dla całej firmy. Co się dzieje, gdy jeden ze wspólników nagle wypada z obiegu? Prawda jest taka, że w Polsce tylko 8% firm posiada formalnie spisany plan sukcesji (dane z raportu PARP „Sukcesja w polskich firmach rodzinnych”). A reszta? Miliony złotych zainwestowanego kapitału i lat ciężkiej pracy są zagrożone w jednej chwili.

W ubezpieczeniach nie chodzi o straszenie, ale o zapewnienie spokoju. Nie chodzi o sprzedaż polisy, ale o zabezpieczenie rodziny, pracowników i przyszłości biznesu, za który jesteś odpowiedzialny. Tak jak kask chroni najcenniejszą część nas, tak odpowiednio dobrana polisa chroni to, co budowałeś latami.

Dlatego jako opiekun Twojego biznesu i jego przyszłości, zadaję Ci dwa pytania, które nie dają mi spokoju:

  • Czy wiesz, co stanie się z Twoimi udziałami w firmie, gdy Ciebie zabraknie?
  • Czy Twoja firma ma dziś jeden kask, czy zabezpieczone są już wszystkie głowy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Call Now Button